Róże, kolce i zwycięska cywilizacja.

Czas czytania: 2 min

Róże, kolce i zwycięska cywilizacja.

W odległym i tajemniczym zakątku świata istniało niezwykłe plemię Róż. Od niepamiętnych czasów żyły one w spokoju i harmonii we własnym królestwie kwiatów. Każda z nich posiadała wyjątkową cechę – ostre kolce, które skutecznie odstraszały wrogów i chroniły kwiaty przed zniszczeniem.

Jednak z biegiem lat i pokoleń, Róże powoli zaczęły tracić świadomość tego, po co mają kolce. Działały one na tyle dobrze, że coraz mniej Róż zdawało sobie sprawę z istotnej funkcji, jaką pełniły ich ostre wyrostki. Wiedza o zewnętrznych zagrożeniach, które kiedyś zagrażały ich przodkom, stopniowo zanikała, aż w końcu przestała być przekazywana młodszym pokoleniom.

Pewnego dnia jedna z młodszych Róż, która nie pamiętała o istotnej roli swoich kolców, postanowiła się ich pozbyć. Uznała, że są one nieestetyczne i przeszkadzają w codziennym życiu. Wkrótce inne Róże podzieliły jej zdanie i również zaczęły zrzucać swoje kolce, sądząc, że dzięki temu staną się piękniejsze i bardziej lubiane.

Niestety, gdy kolce zniknęły, roślinożercy zauważyli, że ich dawni wrogowie już się przed nimi nie bronią. Zwierzęta zaczęły atakować królestwo Róż, zrywając je z łodyg i pożerając. W krótkim czasie ogromna część królestwa została zniszczona, a Róże uświadomiły sobie, że popełniły straszliwy błąd.

Przerażone Róże postanowiły poszukać najstarszego i najmądrzejszego członka plemienia, Różę Mądrości, aby zasięgnąć jej rady. Róża Mądrości, która wciąż posiadała swoje kolce, opowiedziała im o ich dawnym celu.

Róże zrozumiały swój błąd i zaczęły na nowo pielęgnować swoje kolce. Przekazywały sobie nawzajem prawdę o ich przeznaczeniu, aby żadna z nich nie zapomniała, dlaczego są one tak ważne. W miarę jak ich kolce rosły na powrót, wrogowie ponownie zaczęli się ich obawiać, a królestwo Róż powoli wróciło do swojego dawnego spokoju i harmonii.

Ta opowieść przypomina nam, że czasami, gdy coś działa niezwykle skutecznie, możemy zapomnieć, dlaczego jest to potrzebne, i pozbywamy się tego, nie zdając sobie sprawy, że właśnie to chroni nas przed niebezpieczeństwem. Gdy jednak mamy szczęście i zrozumiemy, jak cenne są te rzeczy, które odrzuciliśmy, możemy odbudować naszą ochronę i nauczyć się na nowo doceniać wartość tego, co posiadamy.

Tak jak Róże, które nauczyły się ponownie docenić swoje kolce, również my powinniśmy pamiętać, że nie wszystko, co wydaje się nam niepotrzebne lub przeszkadzające, jest takie w rzeczywistości. Czasami to właśnie te rzeczy chronią nas przed jeszcze większymi problemami i niebezpieczeństwami, których nie dostrzegamy, gdy ochrona jest bardzo skuteczna.

Ważne jest, aby zrozumieć i docenić wartość różnych cech i zjawisk, zanim beztrosko się ich pozbędziemy. Czy jest to szczepionka przeciw odrze, posiadanie armii czy wolność słowa…

Michał Szadkowski – O mnie, Jeśli Ci się spodobało, będzie mi miło jak skomentujesz lub udostępnisz:)

Share

Tak jak umiałem…

Czas czytania: 2 min

Tak jak umiałem…

Przeglądając wstęp do pewnej książki o historii malarstwa, natknąłem się na coś, co poruszyło mnie bardziej niż wiele arcydzieł największych mistrzów.
Otóż posłuchaj, Czytelniku:
Pewien holenderski artysta, Jan van Eyck, podpisując niektóre swoje dzieła, do imienia i nazwiska dodawał dopisek:
„Tak jak umiałem.”
Niby nic, a jednak…

Dotarło do mnie (artysty amatora i profesjonalisty psychoterapeuty), czym jest istota tego dodatku. Dotarło do mnie, jakim dziełem sztuki jest to proste zdanie.


Tworzenie nie jest łatwe. Obraz, artykuł, wiersz, warsztat czy sesja psychoterapii — walczysz ze swoim lenistwem, brakiem kunsztu. I z największym krytykiem. Największym i najstraszniejszym. Takim, który zna nie tylko twoje najlepsze dzieła, ale widzi twoje słabości i patrzy ci na ręce przez cały proces twórczy. Takim, który wie, że to nie jest twoje największe dzieło, i porównuje cię z Picassem, Pearlsem, Słowackim czy Mozartem.
Oczywiście tym krytykiem jesteś ty sam.

Tylko ty nie masz dla siebie litości

Dla innych odbiorców twoje dzieło to po prostu coś. Albo się podoba, albo nie. Nikt nie ma dla twoich tworów zbyt wiele czasu.
Ale ty jako krytyk nie oceniasz po prostu dzieła. Oceniasz swoją wartość. Stawka jest wysoka. Presja — ogromna.

I tutaj wchodzi Jan van Eyck.
To proste zdanie „tak jak umiałem” jest efektem ogromnej pracy. Zawiera w sobie setki wysłuchanych od siebie krytycznych przemów. Dni i tygodnie depresji. Morza smutku. Desperacji, kiedy nie jesteś w stanie nic stworzyć. Poczucia braku wartości, kiedy nie jesteś perfekcyjny.
To jest pole gry.

Jedyną odpowiedzią na tę nieludzką surowość wobec samego siebie, na to zimne okrucieństwo, jest właśnie taka iskierka litości.
Odpowiedzią na to wszystko jest potraktowanie siebie samego jako człowieka — pięknego mimo swoich niedoskonałości.
Danie sobie tej odrobiny miłości i wsparcia, kiedy wiesz, że dałeś z siebie wszystko, ale i tak nie jest to najlepsze z twoich dzieł.

Wystarczająco dobrze…

Kiedy wpadniesz już na jakiś pomysł i zabierasz się do działania, masz przeczucie, że to będzie twoje największe arcydzieło, że stworzysz coś ważnego.
A potem, przy kolejnych maźnięciach pędzla, aranżacji akordów czy doborze słów do zdania, docierało do ciebie, że nie sprostasz temu, co sobie wymarzyłeś.

I teraz możesz wyrzucić to wszystko w diabły…
Albo właśnie położyć sobie metaforyczną, wspierającą rękę na ramieniu i szepnąć sobie:
„Dałeś z siebie wszystko. Tak jak umiałeś.”

Przeżyj tę krótką żałobę po niestworzonej perfekcji, dokończ i pokaż…

Michał Szadkowski – O mnie, Jeśli Ci się spodobało, będzie mi miło jak skomentujesz lub udostępnisz:)

Share